Jak pewnie wiecie – dzieci rozwijają się w różnym tempie. Nie mamy zwykle na to zbyt wielkiego wpływu, ale są pewne rzeczy, które możemy zrobić.
Jedną z ważnych rzeczy jest komunikacja z dzieckiem. Niestety przez dłuższy czas jest ona bardzo utrudniona, bo nasz maluch uczy się wymawiać dźwięki i zanim uda mu się złożyć pełen wyraz zrozumiały dla przeciętnego dorosłego mija wiele miesięcy. Oczywiście tempo rozwoju mowy zależy od wielu rzeczy – z moich obserwacji wynika np. iż im później dziecko zacznie chodzić, tym wcześniej zaczyna mówić.
Jakiś czas temu, zanim jeszcze byłam w ciąży, trafiłam na program o dzieciach, w którym była mowa o języku migowym dla niemowląt – dzięki czemu maluszek zanim zacznie mówić może już komunikować przynajmniej podstawowe potrzeby. Pomysł bardzo mi się spodobał, niestety nie wiedziałam jeszcze wtedy jak podejść do tego tematu. Kiedy córeczka pojawiła się na świecie przez przypadek, w którymś programie – chyba też poruszającym kwestie dzieci – była mowa o pewnym kubie, który prowadzi takie zajęcia – oczywiście zaraz pomyślałam, zż świetnie i trzeba będzie się zapisać – był to KOKO KLUB. Oczywiście z pomysłu nic nie wyszło, jak to bywa przy dziecku, gdyż zajęcia przewidywały, że dziecko będzie miało co najmniej 6 miesięcy, a to oznaczało, że ja będę już pracować. W takiej sytuacji jedyny termin, który wchodził by w grę to weekend – gdyż zajęcia są organizowane jako spotkania dla rodziców z dziećmi i wymagają pojawiania się raz w tygodniu z maluszkiem. Każdy kto posiada dziecko wie, że uczestniczenie w zajęciach cyklicznych nie jest takie proste, bo zdarzają się choroby i nie tylko, więc zadanie to nie należy do najłatwiejszych, a żeby takie zajęcia odniosły skutek, wypadało by uczestniczyć w nich regularnie. Dodatkowo weekendy to jedyny czas, który mogliśmy na spokojnie spędzić z córką, więc plan upadł.
Tak było do targów dziecięcych, na których przez przypadek trafiłam na ulotkę reklamującą MIGUSIE – więc postanowiłam się dowiedzieć czegoś więcej. Okazało się, że jest to zestaw z płytami i książkami, który ma się dla siebie – można zakupić taki zestaw startowy albo „wziąć” pakiet z trenerem, który wprowadzi w świat znaków migowych. Najważniejsze było to, że mogliśmy w zaciszu domowym, w dowolnym, nam pasującym, momencie uczyć siebie i dziecko znaków i w ten sposób się komunikować – to był dla nas strzał w dziesiątkę.
O zaletach języka migowego i jak wygląda nauka napiszę następnym razem.
Najnowsze komentarze